Ja jestem z lekka przewrażliwiona na punkcie wisielców.
Pamiętam pasmo nocnych koszmarów tuż po śmierci mojego kumpla, który odebrał sobie życie w takowy sposób. Nie byliśmy bardzo bliskimi kumplami ale jednak zabolało.
Offline
Nie wiem czy wypada o tym pisać na forum ale wisi mi to.
Dzisiaj rano zmarła moja babcia na atak serca.
Teraz pewnie będą wyczekiwali ode mnie łez, ale ja wcale nie płaczę. Może po prostu nie mam uczuć albo jestem pozbawiona kanalików łzowych.
Tak filozoficznie powiem że jedyne co mnie ogarnia to melancholia. W ciągu tych paru godzin zmieniłam nastawienie do Śmierci, którą wszyscy postrzegają jako zło.
Śmierć to tylko przebudzenie z koszmarnego snu.
Koniec przemyśleń Arisu. Nie żebym coś sugerowała ale nie musicie mówić, że Wam przykro i tak dalej bo myślę że to nigdy nie jest szczere
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Śmierć to tylko przebudzenie z koszmarnego snu.
Jakbym czytała swoją własną wypowiedź...
A ja też, mimo, że jestem bardzo płaczliwa i łatwo się wzruszam, jak mi umarła babcia (miałam 13 l.), nie płakałam, sama się dziwiłam dlaczego.
Offline
Ja ogólnie rzadko kiedy płaczę z powodu śmierci czy choroby bliskich mi osób. Może powinnam czuć obrzydzenie do samej siebie ale o wiele więcej emocji wywołuje u mnie śmierć ukochanego bohatera książki i ogólnie fabuła. Może po prostu inaczej odbieram takie rzeczy >.<
Offline
Przeklęty
Ja tak samo jak Marie jestem płaczliwa. Mną każda śmierć bliskiej osoby wstrząsnęła. Chociaż inaczej zupełnie odbieram śmierć kogoś kto odchodzi nagle a inaczej, jak ktoś odchodzi gdy trzymam go za rękę..
Offline
Ja jedyne co poczułam to ulga że to nie mój tata. Moja mama gdzieś po 7 rano przyszła i mnie obudziła i miała taką minę jakby miała zaraz powiedzieć : Tata nie żyje. Jasne, babcie kochałam ale jakby to był mój ojciec chyba bym się kompletnie załamała...
Offline
Marie_JohanaXIII napisał:
Śmierć to tylko przebudzenie z koszmarnego snu.
Jakbym czytała swoją własną wypowiedź...
A ja też, mimo, że jestem bardzo płaczliwa i łatwo się wzruszam, jak mi umarła babcia (miałam 13 l.), nie płakałam, sama się dziwiłam dlaczego.
Mi babcia umarła jak miałam 10 lat.
Zmarła w szpitalu. Pamiętam że gdy się o tym dowiedziałam przepłakałam całą noc w samotności w pokoju w którym ona mieszkała za życia.
Offline
Mi niedawno prababcia umarła. Miała 95 lat, a dobrze się trzymała. Byłam smutna, ale nie płakałam, bo prawie wcale jej nie znałam.
Offline
Przeklęty
No mi też babci umarła, zaledwie miesiąc temu (pisałam już o niej w innym wątku). Nie była bardzo stara, niby zwalczyła raka i przez 6 lat od wyleczenia co 3 miesiące chodziła do kontroli. Raczysko odnowiło się praktycznie z dnia na dzień i zajęło całą jamę brzuszną. Rak odebrał mi ją w przeciągu 10 dni. Kiedy umierała trzymałam ją za rękę i sprawdzałam czy ma puls. Razem z mamą kupowałam jej sukienkę do trumny jak jeszcze żyła, ale czuła się bardzo źle. W kostnicy pomagałam mamie nałożyć jej szal na głowę, powkładać jej osobiste rzeczy do trumny. Płakałam jak durna przez ten cały czas i niby byłam przy tym wszystkim a do tej pory nie dociera do mnie, że jej nie ma.
Ostatnio edytowany przez Sybilla_Bathory (2011-01-10 17:36:58)
Offline
Przeklęty
Moja prababcia umarła jak miałam 7 lat... Też nie płakałam. Wszyscy płakali a ja nic. Czyżbym miała serce z kamienia?
Offline
Przeklęty
Dokładnie, nei rozumiałaś powagi sytuacji, moja siostra ma 13 lat i to, że babcia nie żyje dotarło do niej jak ją leżącą w trumnie zobaczyła.
Offline
Spec od zadawania męczących pytań i przepalania grzałek do e-petów
Miałam tak samo, gdy moja babcia umarła miałam z 4, 5 lat? I nadal idealnie pamiętam ją z jej włosami. Do dziś mama wypomina mi, jak nazywałam ją "Babcią ze srebrnymi włosami" Z tym że gdy babcia odchodziła, byłam w pełni świadoma tego, co się stanie. Wiedziałam że babcia już nie wróci, że odejdzie. Mama starała się mnie pocieszać, ale taka była kolej rzeczy. Nigdy jej nie zapomnę
Offline
Przeklęty
Offline
Gość
Smierc jest czyms, od czego nigdy nie uciekniemy... Jak to powiedziala moja kumpela: "Zycie na ogol jest smutne, a zaraz potem sie umiera..."