Spec od zadawania męczących pytań i przepalania grzałek do e-petów
Kali, staraj się pisać posty które wnoszą coś do tematu...
A gdyby tak islam miał rację, hym?
Offline
Zawsze się zastanawiałem nad własną śmiercią i ciągle widzę to tak samo.
Ja z raną postrzałową opieram się plecami o ścianę i i staram się zatrzymać wroga.
Albo, że ratuje komuś tyłek a sam umieram.
Zawsze byłem miłośnikiem militariów i tak szczerze mówiąc od dawna myślałem o tym by wstąpić do wojska.
A co może być po śmierci? Jako ateista twierdzę, że nic, po prostu mrok, wszystko przestaje istnieć.
Offline
Nie chodzi o to, że bohaterska. Po prostu chciałbym zrobić coś takiego by moje poświęcenie nie poszło na marne. Żeby ten czyn dał komuś czas. Nie chciałbym być nazywany bohaterem nawet po śmierci.
A i tak wracając do początku. Innej śmierci sobie nie wyobrażam, chociaż jutro równie dobrze mogę się przewrócić i uderzyć głową o schody
Offline
A jam takie cholerne szczęście (albo pecha), że ciągle mam jakieś wypadki, ale zawszę wychodzę z nich cało. Kiedy miałam dwa latka spadłam z wysokiego siedzenia (takie dla małych dzieci, żeby sięgały do stołu) na schody i było trochę krwi, ale nic poza tym. Moje koleżanki z podstawówki waliły mnie dwulitrowymi butelkami w głowę, bo miałam ją tak cholernie twardą, że jak sieknęłam komuś z główki to mi nic nie było a tamta osoba z bólu wytrzymać nie mogła, a i tak od tej butelki nic mi się nie stało. Jak byłam w szóstej klasie potrącił mnie samochód. Wybiłam głową szybę, zbiłam lusterko, wgniotłam dach, a po trzech dniach obserwacji w szpitalu mogłam spokojnie wrócić do domu. Coś to kurka nie tak!
Offline
Złych diabli nie biorą Wybacz za leciwy żart, nie bierz go do siebie.
Śmierć? Xavier mówi ładnie, choć wątpię, czy zginę taką śmiercią. Życie zakończę w samotności brocząc w krwi spływającej z licznych ran mego ciała. Marzyłem też o podwieszeniu przy równoczesnej minusowej temperaturze, żeby nie było szans na przeżycie. Myśli Ci u mnie takich dostatek. Jestem psychiczny? Dziewczyna twierdzi, że tak, mimo, że Jej nie mówię jak sobie wyobrażam moją śmierć krew, ból, ostrza, może pistolet? A co potem? Nie będzie mnie. Zawsze kogoś nie ma po śmierci, więc mnie nie będzie i tyle.
Offline
Ja miałem też dość dużo wypadków. A głównie z tego powodu, że mieszkam na wsi.
4 lata - prawie straciłem oko, pies się na mnie rzucił.
5 lat - złamana ręka dwukrotnie, po kolei. Zrosła się i znów w gips.
7 lat - wstrząśnienie mózgu, łoooo. Świat był taki różowy
9 lat - straciłem palec...Ból jak cholera, do tej pory czuje jakbym miał coś pod paznokciem (a nie mam tego paznokcia)
11 lat - wypadek na rowerze, leciałem 2 metry przez kierownicę, zdarta twarz.
14 lat - uszkodzenie kolana. Do tej pory ciągle się odzywa.
Ostatni tydzień:
- uderzyłem głową w futrynę (metalową) pojawiło się wgniecenie, głowa bolała pół godziny,
- Znów załatwiłem sobie kolano,
- dostałem w szczękę z łokcia tak, że warga wcięła mi się w aparat,
Od 3 dni nie miałem wypadku
Offline
Ja też mieszkam na wsi. W pamięć mi też bardzo wrosło jak grałam z braćmi w piłkę nożną i jak chciałam złapać piłę (byłam na bramce) to walnęłam z całej pety w słupek. Miałam na brwi wielką, fioletową śliwę. A i tak najczęściej bywa, że przeze mnie na wf moje koleżanki z klasy mają liczne wypadki. Raz przypadkiem zrzuciłam jedną z trybun i musiała nosić kołnierz ortopedyczny, a to inna ode mnie w nos z łokcia dostała, w sumie tylko na ping-pongu się znam i nikogo wtedy nie uszkadzam.
Offline
Ja zazwyczaj na wf stoję na bramce i to najbardziej boli. Bo gdy stoję na bramce to mam tendencje do obrywania w różne części ciała począwszy od twarzy a kończąc na ... strefach intymnych
DeathBoy słusznie zauważył, złego diabli nie biorą,
Offline
Wielu trudziło się, by opisać czym jest życie, w tym temacie dotykamy jego końca. Kiedyś przeczytałem śmieszne zdanie: uwaga, życie grozi śmiercią. Każdy człowiek narażony jest na niebezpieczeństwa dnia codziennego. Mój profesor powiada, że zrobi sprawdzian wtedy a wtedy, o ile go nie przejedzie kombajn. Nie mamy pewności kiedy nastąpi nasz koniec. "Nie znacie dnia ani godziny". Czym jest? Z biologicznego punktu widzenia to bezpowrotne zatrzymanie akcji serca. To tak, jakbyśmy byli kupą mięsa, bez własnych uczuć lub głębszych emocji. Ale tak nie jest. To właśnie przez nie możemy doprowadzić do wielu sytuacji zagrożeń zdrowia lub życia. Tak by to brzmiało dla normalnych ludzi. Jako, że ja do normalnych nie zamierzam się zaliczać, lub przynajmniej tych całkiem, zaznaczę, iż często ludzie giną na skutek dobrowolnego odebrania sobie życia. Temat rzeka. Do tego stanu, w którym człowieka dopadają takie myśli, doprowadzają wydarzenia w ciągu życia, bez dwóch zdań. Powody osobiste, prywatne, społeczne, religijne, wszystkie niosą ze sobą silnie skondensowane emocje. Młodzi ludzie wiążą się w pary, lecz często jedna strona, mimo adoracji drugiej, krzywdzi w jakimś stopniu tą pierwszą. W wielu przypadkach udaje się problem pogodzić, jednak sporo borykających się z życiem nastolatków ucieka się do samobójstwa. Po angielsku to tak ładnie brzmi: suicide (czyt. susajd). Powód już mamy. Teraz okres próby. Najczęściej pretendenci tuż przed wydarzeniem pytają się znajomych co by zrobili, gdyby to się stało. Śmieją się, rzekłbym, że cieszą ostatnimi chwilami spędzonymi z ludźmi, oddychając powietrzem, poruszając się używając ludzkich mięśni, patrzą ludzkimi oczyma na otaczający ich świat. Za chwilę tego nie będzie. Myśli na ten temat było tak wiele, a mimo to nie można się zdecydować na miejsce próby. Las, opuszczona chata, jezioro, rzeka, inna wieś, pustkowie. W końcu przestaje cię to obchodzić, bo i tak nie zobaczysz siebie jak ładnie dyndasz. Zabierasz ekwipunek, zostawiasz pieniądze, komórkę uprzednio żegnając się krótkim sms'em z dziewczyną. Docierasz na miejsce, szykujesz z dozą adrenaliny pętlę. Ostatnie chwile, może zwątpienia, może pewności, ostatnie chwile przeznaczone dla tego parszywego świata. Ból. Nie, jednak nie, jeszcze chcę Jej coś powiedzieć, przytulić! Nie możesz, bo oto lina wyżyma z ciebie ostatnie tchnienie na kulce brudu, którą nazywamy Ziemią.
Na faktach autentycznych i z własnych myśli: Artur.
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Ja raz byłam bliska śmierci, prawie przejechał mnie pociąg, to było chyba w pierwszej gimnazjum...
Offline