Kusiciel
Raczej nie zdążysz się przygotować ( ale życzę ci jak najlepiej ), bo śmierć przychodzi nagle i nie spodziewanie. Zaobrazuje ci to na przykładzie zapałki, człowiek jest jak ten ogień zapalony w tej zapałce, wystarczy dmuchnięcie by ogień zgasł
Ostatnio edytowany przez Samael (2012-08-07 22:56:06)
Offline
Kusiciel
Wiesz każdemu jest pisana godzina, nie wiesz czy jeszcze twoja babcia jutro się obudzi, powinnaś się cieszyć, że jeszcze ją masz, bo jak stracisz, to zostaną wspomnienia i zdjęcia
Offline
Fanatyczka XIII. Století
No i właśnie o to chodzi, że śmierć zawsze jest z jednej strony "nagła i niespodziewana", bo nie wie się, kiedy się umrze, a z drugiej strony zawsze "nienagła i spodziewana", bo każdy myślący człowiek wie o tym i spodziewa się tego, że może umrzeć w każdej chwili, więc jaki sens mają słowa "od nagłej i niespodziewanej śmierci", skoro takiej śmierci po prostu nie ma?
Offline
Kusiciel
Przypomnę ci kwiecień 2010 rok katastrofa pod Smoleńskiem, czy ci co wsiadali w Warszawie do rządowego samolotu myśleli o tym, że za dwie trzy godziny pod Smoleńskiem zginą. Czy to nie była nagła i niespodziewana śmierć?
Czy jak jedziesz samochodem czy myślisz o tym, że możesz sama już z niego nie wysiąść
A co jeśli psychol by cię niespodziewanie zamordował?
Przykładów jest masa jeśli chodzi o definicję nagłej i niespodziewanej śmierci
tutaj chodzi o sam sens śmierci niespodziewanej, która by ci do głowy nie przyszła, życie przynosi różne niespodzianki
Ostatnio edytowany przez Samael (2012-08-08 03:22:13)
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Ja cały czas myślę o tym, że w każdej chwili mogę umrzeć w jakikolwiek sposób. Takie to dziwne?
Offline
Kusiciel
Nie, ale próbuje ci wyjaśnić sens słowa od nagłej i niespodziewanej śmierci
Offline
Gość
Mi nagła i niespodziewana śmierć kojarzy się z taką, w momencie której byłoby się w stanie grzechu śmiertelnego. Widmo takiej śmierci przeraża najbardziej, przynajmniej wierzących. Niewiele mi od takiej brakowało, gdy w innej pracy tuż przede mną spadł 2 - metrowy ścisk stolarski. Dosłownie o krok od śmierci. Wydarzenie było tak piorunujące, iż stałem patrząc się na leżące narzędzie, i nawet nie byłem w stanie opieprzyć osobę która go zamocowała tak źle, iż spadł.
Rzadko to w sumie wspominam. Chociaż od jakiegoś czasu temat śmierci pojawia się w sumie, i człowiek zaczyna zdawać sobie sprawę, iż wyjeżdżając w drogę śmierć zajmuje czasem miejsce pasażera... Jest twoim towarzyszem podróży... Kierowca samochodu pewnie o tym nie myśli, ma większe szanse na przeżycie w momencie wypadku. Na motorze sprawa wygląda inaczej i błąd mój lub błędnego kierowcy może przyprawić o śmierć.
Nie. Co prawda bardzo ciekawi mnie jak to jest... ale nie. Nie mogłabym skazać rodziny i przyjaciół na takie cierpienie, nawet jeśli bym wróciła. Zresztą na pewno by mnie to zmieniło... a nie wiem, czy w pozytywnym, czy negatywnym sensie.
Offline
Fanatyczka XIII. Století
Nie, z tego samego powodu co Kali.
Offline
Ale wyobraźcie sobie jak szczęśliwi byliby Wasi bliscy gdyby dowiedzieli się, że jednak żyjecie. To w pewnym sensie wynagrodziło by im to cierpienie. Myślę, że śmierc kliniczna to przeżycie bardzo ciekawe. Chciałabym czegoś takiego doświadczyc. A co do bliskich - rzeczywiście, co poniektórzy by się dosłownie pochorowali ze zmartwienia. Więc jeśli miałabym na to wpływ, to wybrałabym śmierc kliniczną, która trwa jak najkrócej. Tak, wiem egoistka ze mnie <3
Offline
JA znam pewna osobe Ktora byla w spiączce 2,5 roku wybudzila sie pewnego dnia kiedy wszyscy pogodzili sie ze juz nie wruci. Mysle ze kazdy myslal o smierci, dla mnie smierc jest fascynujaca, wręcz mozna powiedziec ze interesuje sie smiercią. Moglbym dlugo na ten temat rozmawiac.
Offline
Śmierci nie da się zinterpretować. Tak naprawdę nie wiemy, czym jest. Można by na ten temat dyskutować długo i mówić, że jest wybawieniem od bólu, od cierpienia i tego świata... a skąd wiecie, że po niej będzie lepiej? Czemu tak bardzo ludzie chcą się pozbyć bólu? To dzięki niemu jeszcze czujemy, że świat nie jest przesłodzony. Nie wiem jak wam, ale mi się nie spieszy umrzeć, chociaż czasem bym chciała. Samej śmierci się nie boję, lecz tego, co nastąpi po niej. Boję się, że utknę gdzieś w pustce, tak, jak zawsze się obawiałam, sama, aż w końcu zwariuję.. i tak przez całą wieczność krzyczeć w pustkę mi przyjdzie.
Chcę wyszaleć się tutaj,by potem mieć na zapas wszystkiego po trochu.
Offline