Jakich macie znajomych? Są gotami, metalami czy całkowicie się od Was różnią? Kim jest Wasz największy wróg? I w ogóle jacy ludzie Was otaczają?
PS. Przyznaje się bez bicia że temat zerżnięty z innego forum gotyckiego
Offline
Nie znam żadnych gotów ani metalów w 'realu'. Moje koleżanki słuchają różnej muzyki - od hip hopu, popu do rocka i pochodnych. Z kilkoma mogę porozmawiać o muzyce.
Kiedyś miałam przyjaciółkę, metalówę, pokłóciłyśmy się o straszną bzdurę... I nasza przyjaźń się skończyła.
Wrogów żadnych nie mam, jest kilka osób, za którymi nie przepadam, ale do nienawiści daleko
Offline
Gość
Ja powiem że moi znajomi nie są dość neutralni albo przynajmniej nie są zbyt "mroczni", Tak ię zkłada że wielu z moich znajomych to tak zwane "mangowce".
Misha , właśnie tak sobie myślałam że widziałam na innym forum podobny temat;)
Ostatnio edytowany przez Fantasmagoria (2010-09-14 15:19:38)
Potępiony
Hmmm... U mnie w szkole jest dużo metali( tzn teraz jest ich mniej, bo jak wyszło, ze ostatnie klasy tworzyły ta największą społeczność metali), w ogóle w moim mieście jest ich sporo.
Hmm... może najpierw coś o moich dwóch przyjaciółkach. Jedna ubóstwia taniec i słucha hip hopu. Ma swój specyficzny styl ubioru i jest cholernie pojebana Właściwie mam zero wspólnych zainteresowań.
A druga ma mrok w duszy tez nosi glany. Mam z nią dużo wspólnych zainteresowań. Ostatnio zaczęłam ja inspirować żeby się ubierać w ciemne kolory. Swego czasu kumplowałam się z metalówą no, ale trochę za daleko mieszkam. A te bałwany z mojej klasy to są jakieś szare materie, w ogóle nie pasuje mi ich charakter. A stara klasa tak zdurniała, ze szok. Czasami ucinam z nimi pogawędki,ale mnie nie lubią raczej bo opierdzieliłam jedną cizię. Potem mam kilka znajomych z dalszych miejscowości, których humor się trzyma rekami i nogami
.
Offline
W mojej okolicy nie ma nikogo takiego jak ja.
Mam jakiś tam znajomych ze szkoły ale bliższych kontaktów z nikim nie utrzymuję
Offline
Ja mam 2 przyjaciół: Krzyśka i Martynę. Krzysiek słucha metalu, a Martyna w ogóle muzyki nie słucha. Wrogów nie mam, ale nie lubię dziewczyn z naszej klasy.
Offline
Potępiony
Mishia napisał:
BlackQueen gdzie chodzisz do szkoły jesli można spytać?
Napisałam ci na PW.
Offline
Przeklęty
Ja mam jedną prawdziwa przyjaciółkę, która nie słucha żadnej muzyki. A wrogowie? Nie mam, są tylko nielubiane przeze mnie osoby
Offline
Gość
Wróg ?
Może i mam ...
Dużo osób nie lubię ...
Przyjaciele ?
Nie .. to raczej koledzy / znajomi .
Znajomi-normalni ludzie
Przyjaciele-jeden kolega, który słucha Dezertera. Normalny ludź
Wrogowie-ALL JP
Offline
Gość
jeszcze wczoraj byłam nowopowstała a dziś jestem władca ciemnosci xd yeah ale fajnie xD
Fanatyczka XIII. Století
To pewnie będzie długi wywód, gratulacje dla tych, którzy przeczytają w całości i zrozumieją mój zawiły sposób pisania. Nie podaję imion ani pseudonimów, tylko inicjały.
Ja kiedyś w gimnazjum miałam sporo znajomych metali, gotów, punków itd., większośc była z mojego gimnazjum, więc spotykaliśmy sie na przerwach, siadaliśmy w kółeczku na środku korytarza i robilismy za grupkę dziwaków, czy, jak to nas czasami żartobliwie nazywano, "satanistyczne kółko różańcowe" xD Chodziłam sobie z nimi na winiacza, na browara, na wódę, albo po prostu chodziliśmy po jakiś łąkach, po ruinach fabryk, gadaliśmy o rzeczach ważnych i nieważnych... Ale jak poszłam do liceum, nagle, dosłownie z dnia na dzień, przestali mnie zauważać... Zwłaszcza T., z którym byłam nierozłączna (on punk, ja gotka, pełni największego zrozumienia dla siebie, największego oddania i najgłębszej przyjaźni). Nie wiem czemu. Podobnie moje dwie przyjaciółki z podstawówki (Z. i M.), ale z nimi kontakt rozluźniał się tak powoli, nie urwał tak nagle, że po prostu jakbym nie istniała, tak jak z tą paczką było. W liceum... W pierwszej liceum miałam tylko Świadków Jehowy (ta religia jest jedną z przyczyn, dlaczego rozluźniły się moje więzy z dawnymi przyjaciółmi, bo Świadkowie się przyjaźnią z innymi Świadkami), ja się zmieniłam i niezbyt pasowałam już do mojej starej paczki (pomijając to, że mnie zostawili, po prostu zaczęłam się od nich trochę różnić), ale do Świadków też nie do końca pasowałam, i w ten sposób przez ok. 2 lata nie mogę powiedzieć, żebym mogła kogoś do końca nazwać swoim przyjacielem.
W czasie mojego pobytu u Świadków znałam (poznałam go w pierwszej klasie liceum) pewnego "kandydata na Świadka" (P.), tak czysta, niewinna dusza, brzydząca się wszystkim co złe, brutalnością, niemoralnością, bez głupich zboczonych skojarzeń cały czas, ale zarazem nie jakiś świętoszek, potrafił rozśmieszać mnie do łez, potrafiliśmy gadać godzinami, chodząc sobie po łąkach, on zrywał mi wiechcie polnych kwiatów. Od tej pory maki, stokrotki, chabry itd. kojarzą mi się z nim, i chyba już zawsze będą... Ale od czasu rozstania ze Świadkami widziałam go tylko parę razy, nie mam z nim żadnego kontaktu. Ale często myślę o nim, zależy mi na jego szczęściu i na tym, żeby pozostał nadal taki jak jest w tym, jakże odmiennym od jego osobowości, złym, brudnym, brutalnym świecie.
Później (w trzeciej liceum) poznałam K., z ktorą mam nadal kontakt, i to jest dziwne: raz uważam ją za przyjaciółkę, raz nie, często mam wrażenie, że sobie mnie olewa, a innym razem mam wrażenie, że jej na mnie bardzo zależy... Bardzo skomplikowana osoba. W połowie trzeciej liceum też poznałam bliżej kolegę z klasy, A., który jest teraz moim narzeczonym. Po rozstaniu ze Świadkami poznaliśmy się bliżej w dosyć chory sposób: otóż ja stwierdziłam, że w sumie po odejściu od Świadków żadne zasady moralne mnie już nie obowiązują, a A. zaczął mi się czysto fizycznie podobać, więc stwierdziłam "hulaj dusza, piekła nie ma" i zaproponowałam mu seks. On się (na szczęście) nie zgodził i wyszedł z tego inny związek niż taki, o którym wtedy myślałam. teraz się tego wstydzę, ale wtedy naprawdę tego chciałam
Inna sytuacja z moim nauczycielem od ang. z 2 i 3 kl. liceum (I.). Zawsze jakoś inaczej na mnie patrzył, często z nim rozmawiałam, ale prawdziwym uwielbieniem zaczął darzyć mnie, jak usłyszał na żywo, jak śpiewam. Wzroku tak pełnego uwielbienia jeszcze nigdy nie widziałam, w dodatku on też mi się podobał. I tak miałam jakiś powód, żeby chodzić do szkoły... Ostatnio, jakieś trzy tygodnie temu, długo rozmawiałam z nim na żywo i zapytał, kim dla mnie jest, ja powiedziałam, że mi się podobał, stwierdził, że to wiedział, że to było nie do ukrycia. Jak trzymał mnie za rękę, żeby mnie uspokoić, jak płakałam (to dłuższe do opowiadania, dlaczego), to tym bardziej nie mogłam byc spokojna... Docenia moje zalety, zwłaszcza duchowe, pamięta każde moje słowo, każdą sytuację związaną ze mną, to niesamowite... Mam nadzieję, że we wtorek się z nim spotkam...
No i pewien Czech, Sami-Wiecie-Kto, nawet nie mam co pisać inicjału. Powiedział, że mnie lubi, że zawsze cieszy się z prezentów ode mnie, że nigdy mu nie przeszkadzam, pamięta moje imię (chociaż imienia żadnej innej fanki raczej nie), i w ogóle pamięta mnie (powiedział, że mnie ciągle widzi wszędzie ), zawsze dla mnie tak miły (raz zdarzyło mu się być dla mnie niemiły, ale w mailu, nie na żywo), cały czas dotykający w dłoń albo obejmujący, parokrotnie w czasie jednego z naszych krótkich spotkań pocałował mnie w policzek... Ostatnio jakby nie chciał puścić mojej ręki, w końcu puścił jakby z żalem. Taak, od prawie 8 lat moje wielkie uwielbienie, i cieszę się, że on też mnie darzy sympatią, co bym więcej miała sobie życzyć. Za każdym kolejnym spotkaniem później tęsknię za nim coraz bardziej...
A teraz właściwie nie mam przyjaciół, jeśli nie liczyć K. (nie wiem, czy to przyjaźń). Mam tylko takich znajomych do picia albo pogadania o głupotach, głównie z uczelni i ze stancji. Co prawda mam parę osób, z którymi mogę czasami pogadać na głębsze tematy, ale przyjaźń to na pewno nie jest na pewno ani przyjaźni nie przypomina.
Offline
Gość
Przeczytałam to z zapartym tchem , powiem Ci że opisałaś to w Ciekawy sposób . Tylko nie wiem co powiedzieć na prawdę ... U mnie nie ma metal , punk'ów gotów i tak dalej ... Jestem bardzo wyróżniającą się osobą a inne dziewczyny pytaja mnie gdzie kupiłam glany bo chca wygladać na zadziorne ... To mnie już męczy i te błagania abym się ubierała na koloro i na dodatek sądzą że mam romans z naszym informatykiem .
Fanatyczka XIII. Století
Mnie też niektórzy próbowali zmienić, wpłynąć na mnie tak, żebym nosiła kolorowe ubrania, słuchała mainstreamowej muzyki i rysowała wesołe rzeczy, a nie głównie wampiry... Po prostu ich nie sluchałam i robiłam nadal co chciałam, chociaż to nie jest łatwe. Czasami miałam taką pokusę, żeby stać się "normalną dziewczyną", bo pomyślłama, że wtedy miałabym więcej przyjaciół, ale stwierdziłam, że to by byli fałszywi przyjaciele, bo nie znaliby mnie, jaka jestem naprawdę, tylko oceniali po pozorach.
Offline