#1 2014-07-12 12:24:12

Veredina

Dusza

Zarejestrowany: 2014-07-09
Posty: 44
Punktów :   

Mon écriture :)

Sporo piszę, więc uznałam, że może warto byłoby się czymkolwiek podzielić. Mam nadzieję, że się spodoba Od razu przepraszam, że zamieszczam całe opowiadanie w poście, ale nie udostępniałam go nigdzie indziej i posiadam to tylko w Wordowej wersji

Czas Szmaragdu



Siedziała skulona w kącie. Jej stare, zniedołężniałe ciało z trudem wytrzymywało ciągłe przebywanie w tej samej, niewygodnej pozycji.
Z wysiłkiem podniosła pomarszczoną dłoń, aby odgarnąć opadające na czoło włosy.
Wtem zastygła w bezruchu. Miała wrażenie, że usłyszała jakiś szmer. Jej serce zamarło. Czyżby Ją znalazł? Tak szybko? Przerażona tą perspektywą skuliła się jeszcze bardziej, jakby chciała stopić się ze ścianami jaskini.
Jednak był to tylko wiatr. Najwidoczniej odnalazł nową szczelinę, przez którą mógł się przedostać do Jej tymczasowego lokum i uprzykrzać życie.
Kobieta wydała z siebie chrapliwe westchnienie. Miała szczęście, że to był tylko wiatr,      a nie On.
Wiedziała, iż powinna zmienić kryjówkę. Była tu już bardzo długo. Zbyt długo. Jednak czuła, że To nastąpi już niebawem. Musiała się zatem skupić na istotniejszych kwestiach, niż przejmować swym nędznym, niepotrzebnym i wyniszczonym ciałem, tak bardzo nie pasującym do tryskającej życiem duszy.
Kobieta zamknęła drżące powieki i zapadła w niespokojny sen pełen przerażających wizji.
***
Emerald obudziła się z wrzaskiem. Kilka minut zajęło jej uspokojenie się. Gdy powoli dochodziła do siebie po spotkaniu z koszmarem, okazało się, że rzeczywistość wcale nie jest lepsza.
Kilka razy zamrugała, przekonana, że wciąż ma przed oczami nocne mary.
Jednak to nie pomogło. Świat cały czas wyglądał tak samo i dziewczyna nie wiedziała co może zrobić, aby to minęło. Wszystko: meble, obrazy, przedmioty przybrało groteskowe kształty.
Emerald potarła oczy.
To nie może być prawdą…, pomyślała.
Miała wrażenie, że dosypano jej jakiś narkotyków do wczorajszej herbaty… Ale wiedziała dobrze, że to niemożliwe.
Dziewczyna czuła, że już dłużej tego nie wytrzyma. Uznała, że potrzebuje świeżego powietrza. Może to chociaż trochę rozjaśni jej umysł.
Wyszła na ulicę, nawet nie kłopocząc się zamknięciem drzwi. Miała cichą nadzieję, że te dziwne wizje znikną.
Ale na zewnątrz było jeszcze gorzej…
Wszystko jakby zamarło w bezruchu. Ludzie, którzy się tutaj znajdowali, mieli twarze wykrzywione w niemym wyrazie krzyku, a ich ciała przybrały nienaturalne pozy.
Dziewczyna niewiele myśląc, ruszyła przed siebie biegiem. Mijała poskręcane budynki, samochody, drzewa…
Nie zwracała już na nie uwagi. Była tak przerażona, że gdyby się im dokładnie przyglądała, niechybnie by oszalała.
Nagle usłyszała za sobą dźwięk. Obróciła się i zobaczyła jadącą w jej stronę dorożkę. Nawet nie zastanawiała się co tego typu pojazd robi na ulicy w XXI wieku… Zrozumiała, że jej pojęcie zjawisk niemożliwych właśnie uległo drastycznej zmianie.
Odetchnęła więc z ulgą, myśląc, że nie tylko ona utknęła w tym koszmarze.
Jednak im bardziej zmniejszała się odległość między nią a powozem, tym on bardziej przyspieszał.
Emerald została już obdarta ze wszelkich złudzeń. Musiała się pogodzić z tym, że zginie pod jego kołami. Nie taką śmierć by sobie wymarzyła, ale cóż… Jedyne co jej pozostało, to czekać i z godnością powitać Kostuchę.
***
Esmeralda słyszała cichy głosik w swojej głowie, który mówił jej co ma robić.  Chociaż   z początku próbowała mu się sprzeciwiać, to ten po kilku minutach odebrał jej całą wolną wolę.
Za chwilę wyjdziesz z domu, rozkazał jej Głos, i wciągniesz do środka pewną dziewczynę. Tę którą wskazałam ci we śnie.
- Tak, Pani. - Esmeralda zamruczała znużonym głosem, gdyż ten wspomniany sen był kilka dni temu, a ona od tego czasu nie zmrużyła oka, czekając na przybycie Wieszczki.
Teraz, rozkazał jej Głos po krótkim milczeniu.
Tym razem kobieta nawet nie odpowiedziała, tylko szybkim ruchem otworzyła drzwi         i wyciągnęła rękę na oślep, wierząc w nieomylność swej Pani.
Poczuła pod palcami jakiś materiał, więc zacisnęła dłoń i z całej siły pociągnęła do siebie.
***
Emerald już zamykała oczy, aby nie widzieć swojego końca, lecz nagle poczuła, że coś chwyta ją za kołnierz koszuli. Dosłownie w ostatnim momencie uniknęła zderzenia                     z powozem i wpadła do jakiegoś pomieszczenia.
Zatoczyła się i wyciągniętą ręką oparła o ścianę. Wcześniejszą panikę zastąpiła chłodna kalkulacja.
Nie dziwiło jej już to, iż nic nie ma normalnych kształtów. Powoli zaczynała się do tego przyzwyczajać, chociaż wciąż żywiła nadzieję, że to tylko sen, z którego przyjdzie jej się          w końcu obudzić.
- Emerald…
Dziewczyna, słysząc swoje imię, aż podskoczyła. Rozejrzała się niepewnie, szukając właściciela głosu.
Jej oczy natrafiły na drobną kobietę z rozczochranymi włosami i w potarganym ubraniu.
- Jestem Esmeralda - Emerald uderzyło identyczne znaczenie ich imion , ale  nie odezwała się ani słowem. - Cieszę się, że udało mi się ciebie uratować. Tak, to zdecydowanie dobrze… - dodała pod nosem, jakby do siebie, po czym odwróciła się i poszła w głąb mieszkania.
Emerald po chwili zastanowienia podążyła za nią. Nie miała zamiaru stać tu samotnie.     W szczególności, że nareszcie spotkała kogoś, kto tak jak ona utknął pośród tego szaleństwa.
Trafiła do kuchni, w której Esmeralda już stała przy wielkim garze, gotując jakiś ziołowy napar. Przynajmniej na to wskazywał zapach, którym przesiąkło całe pomieszczenie.
Dziewczyna usiadła na jednym z krzeseł i w milczeniu przyglądała się swojej wybawczyni, która działała na nią trochę onieśmielająco. Emerald czuła, jakby ta kobieta coś ukrywała przed światem. Aura bijąca od niej przesiąkła czymś mrocznym… Jakby należała do dwóch osób, a nie do jednej… Potrząsnęła głową, aby przerwać te spekulacje. Tak się jej odpłaca za uratowanie życia? Posądzając o niecne zamiary? Westchnęła głęboko  i skierowała myśli na inne tory.
***
Esmeralda zaś zwróciła się ku sferze duchowej, gdyż jej Pani powróciła, aby wydać kolejne instrukcje.
Przygotuj jej wywar, aby wizje zniknęły, rozkazała, następnie wdaj się z nią w rozmowę. Masz powiedzieć dokładnie to, co ci rzekłam. Jeżeli zdradzisz cokolwiek więcej marny twój los…, Głos roześmiał się złowieszczo, po czym zniknął.
- Tak, Pani… - wyszeptała do pustki Esmeralda i zajęła się wypełnianiem Jej woli.
- Chciałam ci podziękować za to, że mnie ocaliłaś… - odezwała się w końcu Emerald - Nie wiem, co by ze mną było gdyby nie ty. Jednak nie rozumiem jednego... Skąd wiedziałaś?
- Przeczucie. - odparła enigmatycznie, nie przerywając mieszania zawartości kotła.
- Czy ty też widzisz wszystko takie…
- Nie - odpowiedziała Esmeralda, przerywając jej. - Za chwilę ty również przestaniesz.
Emerald nawet nie zadała sobie trudu, aby zastanowić się, czy kobieta będzie chciała czegoś w zamian. Z wdzięczności prawie rzuciła się jej na szyję.
Esmeralda zignorowała ten gest i mrucząc coś pod nosem, kończyła przygotowywać wywar.
- Gotowe. - powiedziała po chwili, wręczając dziewczynie szklankę z napojem. Widząc, że ta się tylko na to patrzy, dodała - Wypij to i weź ten szmaragd - podała jej wyciągnięty            z kieszeni klejnot - noś go cały czas przy sobie, pomoże ci kontrolować to, co widzisz.
Zacznij już mówić, rozkazał Głos.
Esmeralda tylko westchnęła, ale postąpiła zgodnie z Jej wolą.
- Z pewnością zastanawiasz się o co w tym wszystkim chodzi… Wytłumaczę ci to, gdyż takie jest moje zadanie. Nie przerywaj i słuchaj uważnie, ponieważ nie mam w zwyczaju powtarzać niczego dwukrotnie - spojrzała na Emerald, która kiwnęła głową, niechętnie zgadzając się na postawione warunki. - Na świecie jest niewiele osób takich jak ty. Macie zdolność przewidzenia przyszłości. To, co widziałaś teraz, było właśnie wizją. Wizją końca świata. Skąd to wiem? Od innej osoby twego rodzaju. Oczywiście musisz mieć świadomość, że nie możesz brać dosłownie tego, co ujrzysz. Koniec świata na pewno nie będzie tak wyglądał. Są to po prostu obrazy symbolizujące chaos, zniszczenie. Śmierć. Chcą was pozyskać różne osoby… - zamilkła na chwilę - Ty na razie znajdujesz się w dobrych rękach. Ciesz się z tego. Gdyby ten mężczyzna zabrał cię do dorożki, twój los malowałby się mniej wesoło… Nawet nieświadomie mogłabyś się przyczynić do zagłady tego, co kochasz. My staramy się zapobiec tragedii, a oni wręcz przeciwnie. Chcą aby nastąpiła jak najszybciej. Ty możesz pomóc w osiągnięciu celu obu stronom. Dlatego tak bardzo zależy nam, abyś nie wpadła w ręce tych kreatur… W tej chwili nie mogę ci niczego więcej powiedzieć, ale             w swoim czasie wszystkiego się dowiesz.
Zanim Emerald zdążyła zasypać Esmeraldę milionem pytań, ta wstała  i odprowadziła ją do wyjścia, przez które wypchnęła dziewczynę z mieszkania.
- Następnym razem dokończymy rozmowę - uprzedziła ją. - Znajdę cię, gdy nadejdzie Ten czas. - usłyszała jeszcze Emerald, która powróciła do normalnego już świata, zanim zatrzasnęły się za nią drzwi.
Bardzo dobrze, Esmeraldo, pochwalił ją Głos.
Kobieta odetchnęła z ulgą, całe napięcie z ostatnich dni w końcu ja opuściło. Wyczerpana osunęła się na podłogę, nie mając już siły na nic więcej.
***
Obudziły Ją kroki. Lecz tym razem lęk nie sparaliżował Jej serca. Uśmiechnęła się drapieżnie. To wszystko nie jest już ważne. Dziewczyna należy do Niej. I ten głupiec w żaden sposób tego nie zmieni. Wygrała tę rundę.
Oczywiście nie spodziewała się, że On tak szybko się podda po odniesieniu porażki            w pierwszej próbie pozyskania Wieszczki. Wiedziała, że walka pomiędzy nimi dopiero się rozpoczęła. Esmeralda i Emerald były w niej tylko pionkami. Emerald owszem, była bardzo ważna, ale nie niezbędna i niezastąpiona. Tak naprawdę to od Niej i od Niego zależały losy Świata, a ci którzy im pomagali mieli tylko bierny wpływ na ciąg wydarzeń.
Roześmiała się na tyle, na ile pozwoliły Jej stare płuca i kulejąc, wyszła naprzeciw swojemu Bratu.


Kan ma kan
Fi kadim az-zaman

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora